Czy gminy mają dość pieniędzy na szkoły
6 listopada 2014
Czy podział subwencji oświatowej powinien uwzględniać gminy, w których nie ma placówek zatrudniających na podstawie Karty nauczyciela?
Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji narodowej
Tak. Brak nauczycieli zatrudnionych na podstawie karty nie zwalnia gminy z obowiązku finansowania szkół na swoim terenie. Zaprzestanie naliczania subwencji oświatowej dla nich uniemożliwiłoby kształcenie uczniów. Pamiętajmy, że naszym naczelnym obowiązkiem jest zapewnienie odpowiednich warunków wspierających edukację dzieci. Istotniejsze jest istnienie szkoły i dostęp do edukacji niż zatrudnienie nauczycieli na podstawie karty. Nie możemy też pomijać tego, że w tych szkołach pracują nauczyciele, którzy w przypadku wstrzymania subwencji dla gminy nie otrzymaliby wynagrodzenia.
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego
Nie. Chodzi o gminy, które wbrew ustawowemu obowiązkowi nie prowadzą szkół samorządowych. A podział subwencji następuje z uwzględnieniem szkół prowadzonych przez samorządy oraz stopni awansu zawodowego nauczycieli. Dlatego MEN, umożliwiając wydatkowanie subwencji przez gminy bez szkół samorządowych, łamie delegację ustawową. Taki podział jest niesprawiedliwy. Samorządy, które wyzbyły się własnych szkół, dostaną subwencję naliczoną na podstawie struktury zatrudnienia nauczycieli, mimo że nikogo nie zatrudniają. Czyli gminy, które oddały placówki prywatnym podmiotom, zostaną nagrodzone.
Czy subwencja powinna premiować małe jednostki do 70 uczniów?
Tak. Dzięki zaproponowanej zmianie samorządy prowadzące małe szkoły otrzymają dodatkowe finansowanie, które umożliwi utrzymywanie placówek w miejscowościach, w których jest to szczególnie uzasadnione np. odległościami. Niemal 1/3 podstawówek to małe szkoły liczące nie więcej niż 70 uczniów, dlatego też tak istotne jest, aby wspierać gminy w ich prowadzeniu. To prawie 4 tys. szkół ogólnodostępnych na mapie Polski, które są ważnymi centrami kulturotwórczymi i kulturowymi, szczególnie w niewielkich wioskach i małych gminach. Należy zaznaczyć, że podobny postulat ZNP zawarł w Pakcie dla edukacji.
Tak. Ale tylko publiczne szkoły samorządowe! Tymczasem MEN chce przekazać więcej pieniędzy także małym szkołom prowadzonym przez podmioty prywatne. Nie zgadzamy się na transfer publicznych pieniędzy do prywatnej kieszeni! A do tego zmierza nowa waga dla szkół podstawowych, w których liczba uczniów nie przekracza 70, bo w większości są to już placówki stowarzyszeniowe i fundacyjne. W ten sposób MEN zachęca samorządy do wyzbywania się małych szkół. Prowadzi to nie tylko do obchodzenia Karty nauczyciela, ale przede wszystkim do prywatyzacji edukacji. Zwraca na to uwagę także rzecznik praw obywatelskich.
Czy trzeba zlikwidować jednorazowy dodatek uzupełniający dla nauczycieli?
Nie. Dodatek uzupełniający wypłaca się, gdy z różnych przyczyn wynagrodzenia wypłacone nauczycielom przez samorządy są niższe od średnich wymaganych ustawą. Stałe monitorowanie wydatków na płace pedagogów powinno ustrzec gminy przed koniecznością jego wypłaty. Dodatek powinien mieć charakter incydentalny i być stosowany wyłącznie w sytuacjach awaryjnych. Środki na wynagrodzenia nauczycieli były i są kalkulowane w kwocie subwencji oświatowej, stąd wypłata dodatku, będącego uzupełnieniem do wysokości średnich wynagrodzeń, nie powoduje dodatkowych skutków finansowych dla samorządów.
Nie. Dopóki nie ma innego, sprawnego mechanizmu egzekwowania od samorządów ustawowego zapewniania nauczycielom średnich wynagrodzeń, dodatek musi istnieć. Związek nie był jego pomysłodawcą – jesteśmy zwolennikami negocjacyjnego systemu. Jego matką była ówczesna wiceminister Krystyna Szumilas, przekonana, że jest to tylko formalność, bo przecież większość samorządów płaci nauczycielom zgodnie z prawem. Tymczasem okazało się, że gminy na nich oszczędzają. Ten dodatek niesłusznie został okrzyknięty „czternastką”, bo nie są to żadne dodatkowe pieniądze, tylko te, które i tak powinny trafić do nauczycielskich portfeli. Niestety, dziś napiętnowani są pracownicy czekający na swoje pieniądze, a nie samorządy zaniżające ich pensje i niewywiązujące się ze swoich obowiązków.
W przyszłym roku subwencja oświatowa wyniesie ponad 40 mld zł. Czy do gmin powinno trafiać z budżetu więcej środków na oświatę?
Nie. Reforma samorządowa z 1999 r. jasno podzieliła zadania w edukacji. Część z nich dostało MEN, część samorządy. Zadania oświatowe należą do ich zadań własnych. Budżet państwa wspiera je głównie poprzez subwencję oświatową. Jednak to niejedyne źródło finansowania edukacji przez samorządy. Pamiętajmy, że mają jeszcze pieniądze z naszych podatków. Środki naliczone w subwencji tak zaplanowano, aby łącznie z ich dochodami umożliwiały prawidłową realizację zadań oświatowych. W ostatnich latach subwencja oświatowa wzrastała pomimo spadku liczby uczniów. Dla przykładu od 2000 r. zwiększyła się ponad dwukrotnie, tj. o ponad 20 mld zł, choć liczba uczniów w tym okresie spadła o ponad 30 proc.
Tak. Edukacja jest ciągle niedoinwestowana. Perspektywy na rok 2015 nie są dobre. Planowany udział wydatków na oświatę i wychowanie w PKB zaplanowano na poziomie 2,52 proc., czyli maleje on o 0,03 proc. Jest to kolejny rok spadku wydatków PKB na edukację (w 2014 r. spadek o 0,07 proc.). Tymczasem w Unii Europejskiej wydatki na edukację wynoszą około 5 proc. PKB. Sytuacji nie poprawia fakt, iż w projekcie przyszłorocznego budżetu zwiększono część oświatową subwencji ogólnej o 2,22 proc., bo nie są to dodatkowe pieniądze, które można zainwestować np. w ekstrazajęcia, doposażenie szkół czy podwyżki, tylko wzrost spowodowany większą liczbą uczniów, a dokładnie sześciolatków w I klasie.
Gazeta Prawna z 05.11.2014 r.